Tegoroczne kino odzwierciedla widownię gotową na opowieści o skomplikowanych kobietach po czterdziestce. Najlepszym przykładem tego jest aktorka Jennifer Coolidge, z którą Hollywood długo nie wiedział, co zrobić. Ale potem przyszła dla niej rola życia. Znalazła się w “Białym Lotosie” i zdobyła Złoty Glob za najlepszą rolę drugoplanową.
Coolidge wcieliła się w rolę Tanyi McQuoid – bogatej, niestabilnej, samotnej kobiety, którą zróżnicowana publiczność serialu, jednogłośnie uwielbiała. Jej występ był czarujący, zabawny, efektowny, przejmujący i prawdopodobnie najlepszy z dotychczasowych dokonań Coolidge. Ale czy po tylu latach w branży i tylu niezapomnianych występach można było powiedzieć, że to była jej rola?
W cieniu Hollywood
Może lepiej byłoby twierdzić, że przez cały czas była Tanyą. Najpierw trochę mruży oczy, nie po to jednak, żeby sprawiać takie wrażenie, ale po to, żeby oddalić pole widzenia o kilka stopni od naszego. To natychmiast rozpoznawalny efekt, ponieważ oglądaliśmy go już w kultowym filmie – “Legalna blondynka”, “American Pie”, “Historia Kopciuszka”. W każdym przypadku Coolidge ucieleśnia podobny archetyp: starzejącą się samotną kobietę. W przypadku “Białego Lotosu” jednak, Mike White, dał jej więcej czasu na ekranie i szansę na zagranie faktycznie rozwiniętej postaci.
Opłaciło się. W wieku 61 lat Coolidge została nagrodzona Złotym Globem za najlepszy występ. Pokonała Claire Danes, Daisy Edgar-Jones, Niecy Nash-Betts i Aubrey Plaza. Tego wieczoru, starsze aktorki przyciągnęły światła reflektorów. Nagrodę otrzymała również Michelle Yeoh, lat 60, za całokształt, a 64-letnia Angela Bassett zdobyła nagrodę dla najlepszej aktorki drugoplanowej za film “Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu”. Oznacza to zwrot w przemyśle filmowym, który do tej pory mocno faworyzował role młodych aktorów, a zwłaszcza aktorów innych niż kobiety.
Hollywood dotychczas wymazywało z ekranu starsze aktorki
Hollywood historycznie było miejscem bardzo starzejącym się, na pewno od czasu, gdy stało się biznesem komercyjnym, w którym mężczyźni byli u steru. Kobiety natomiast odrzucano, gdy osiągnęły określony wiek. Kiedy myślisz o tym, jak wiele starszych kobiet zostało wymazanych z Hollywood, skłania to również do zastanowienia się, ile wszyscy straciliśmy, nie mogąc doświadczyć ich historii na dużym ekranie. Ta rażąca nieobecność prawie na pewno odegrała rolę w obsesji dziewcząt na punkcie zachowania młodości. Robieniu sobie botoksu przed ukończeniem studiów, unikaniu ekspozycji na słońce, poświęcaniu całej pensji na pielęgnację skóry. Jeśli nie zobaczymy życia po pięćdziesiątce, będziemy musieli założyć, że tak naprawdę nie istnieje.
Twierdzenie, że Coolidge zapoczątkowała renesans starzejącej się aktorki, byłoby jednak nie do końca trafne. Na przykład w ciągu ostatnich kilku lat mieliśmy kluczowe role: Frances McDormand w “Nomadland”, Alfre Woodard w “Juanita”, Julianne Moore w “Gloria Bell”. Ale Coolidge doprecyzowała pojęcie o tym, jaka aktorka ma szansę na długą i stabilną karierę w świecie kina. Okazało się, że nie potrzebuje uznania Meryl Streep, opanowania Nicole Kidman, zasięgu Violi Davis. Po prostu potrzebuje lepszych ról i więcej okazji do autentycznego opowiadania historii o skomplikowanych kobietach po czterdziestce.